„Bo Bóg naszym Ojcem,...

Ojciec...bo Bóg kocha nas, On szlak nam wyznacza i sam prowadzi nas.”

To refren popularnej niegdyś pieśni. Gdy dobrze poszperamy w pamięci wspomnimy, że śpiewaliśmy ją w dzieciństwie. A później? Później staliśmy się bardzo poważnymi dorosłymi, poszliśmy „na swoje” wcale nie Bożym szlakiem, a raczej swoją drogą...

Dobrze, gdy zwracaliśmy uwagę na znaki Boga Ojca, ale bywało, że wybieraliśmy „lepsze” drogi: krótsze, szybsze, bez zakazów i ograniczeń. Niepotrzebne nam były wskazówki ni matki, ni ojca, ni Boga Ojca. Rodzice ze swoimi poglądami wydawali się tacy staroświeccy, a Bóg przecież czekał tylko na nasze potknięcia, by wymierzyć surową karę. Kto nie uległ temu myśleniu... Chyba tylko ten, co w pogoni za dobrami doczesnymi nie zapomniał, komu wszystko zawdzięcza, pamięta, iż źródłem wszystkiego, co nam dano, jest miłość. Miłość naszych rodziców, ale przede wszystkim miłość naszego Stwórcy, naszego Niebieskiego Ojca.

Dzisiejszą pierwszą niedzielę sierpnia poświęciliśmy (zgodnie z prośbą Boga objawioną siostrze Eugenii Ravasio) Bogu Ojcu. Trzeba nam było przypomnieć sobie tę najważniejszą prawdę, iż jesteśmy dziećmi Boga. W kazaniu przybliżone nam zostało objawienie Boga Ojca na podstawie zeszytów spisanych przez s. Eugenię w 1932 r.

Zachęcamy do przeczytania całości objawień. Jeśli nie udało się komuś wziąć broszury z kościoła, polecamy stronę https://www.abbapater.pl/bog-ojciec-glowna/wprowadzenie/. Tam zapoznamy się sylwetką s. Eugenii, historią jej życia, a przede wszystkim znajdziemy cały tekst objawień i modlitwy. Niektórych może zadziwić mało wyszukany język objawienia, czy jednak ktoś z nas cyzelował słowa, gdy mówił ukochanej osobie o miłości, czy po prostu szeptem powtarzał: kocham Cię?